Mąż też nie jest winny. Żadne z nich nie zawiniło. Oboje nie chcieli walczyć o tę winę. Ale całe małżeństwo walczyli o nie właśnie. Ona odnalazła się w roli strażniczki domowego ogniska, najlepszej opiekunki do dzieci, bo tego wymagała chwila. Ta chwila trwała ostatnie dziesięć, dwadzieścia lat. On – mąż, ojciec, z którego przez jakiś czas była dumna, utrzymywał rodzinę, zarabiał, piął się po szczeblach kariery. Każdy znajdywał idealne usprawiedliwienie, dlaczego wykonuje, takie a nie inne, obowiązki. Obojgu było z tym dobrze.

Ona miała zapłacone rachunki a on miał ugotowane, posprzątane, dopilnowane dzieci, o których czasem słyszał, że w szkole coś przeskrobały. Nawet przy poważnych problemach pomagał. Wspierali się. Podczas kwarantanny były sprzeczki, ale jak w każdym związku. W pewnym momencie ona powiedziała mężowi – wykorzystując panującą na skutek epidemii kwarantannę – „zobacz, ja tak siedzę w domu od dziesięciu lat, a Ty po dwóch tygodniach nie możesz wytrzymać”. Wspólnie wymyślili dla niej biznes – jedzenie pudełkowe, dieta z dostawą do domu.
On nawet pomagał jej przy tym biznesie, był to świetny koszt dla jego firmy. Jego firma była głównym odbiorcą posiłków. W pewnym momencie w ich domu nie było już tak posprzątane, jak dotychczas, a dzieci z wieloma sprawami zaczęły zwracać się do taty. Organizacja życia codziennego zaczęła mu coraz bardziej ciążyć. A ona była zajęta. Zmiana jego planów zawodowych w perfekcyjnie funkcjonującym biznesie i przeniesienie energii na obowiązki związane z organizacją lekarza czy opiekunki w czasie choroby dziecka, stała się wyzwaniem.
Z czasem jej najmniejsze prośby frustrowały go niemiłosiernie i odwrotnie. Postanowili się rozstać. Jak dorośli ludzie. Bez wzajemnego obwiniania się. Bez orzekania o winie.
Jednakże on, chcąc zapomnieć o starym życiu, rozwiązał z nią kontrakt na dostarczanie do jego firmy jedzenia pudełkowego. Czy nie mogła znaleźć innego odbiorcy ? Ona nigdy wcześniej nie miała takiej potrzeby. Nigdy też się nie reklamowała. Konkurencja jest ogromna. Przyzwyczajona do odpowiedniego poziomu życia, nie chciała tego poziomu zmienić po rozwodzie. Ale nagromadzone emocje generowały więcej kosztów niż przychodów. Podział majątku to też koszt. A pieniądze szybko topnieją. Czy w takiej sytuacji istnieje możliwość uzyskania pomocy od męża w postaci alimentów ? Przecież ona zarabiała.
Gdy sąd rozwiązuje małżeństwo nie orzekając o winie lub też orzekając o winie obu stron, tylko w szczególnych sytuacjach, istnieje podstawa do żądania alimentów. Przepis stanowi, że małżonek rozwiedziony, który nie został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia i który znajduje się w niedostatku, może żądać od drugiego małżonka rozwiedzionego dostarczania środków utrzymania w zakresie odpowiadającym usprawiedliwionym potrzebom uprawnionego oraz możliwościom zarobkowym i majątkowym zobowiązanego (art. 60 § 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego – k.r. i o.).
Zatem będzie to trudne, ale nie niemożliwe. Świadczenia alimentacyjne między rozwiedzionymi małżonkami stanowią kontynuację powstałego przez zawarcie małżeństwa obowiązku wzajemnej pomocy w zakresie utrzymania i trwają mimo rozwodu, aczkolwiek w postaci zmodyfikowanej. Przesłanką przewidzianego w art. 60 § 1 k.r. i o. obowiązku alimentacyjnego jest stan niedostatku małżonka uprawnionego.
Niedostatek ma charakter względny, stąd małżonek domagający się alimentów winien w pełni wykorzystać wszystkie możliwości w celu uzyskania dochodów niezbędnych do zaspokojenia usprawiedliwionych własnych potrzeb (Wyrok SA w Poznaniu z dnia 10 lutego 2004 r., I ACa 1422/03).
Wielokrotnie orzecznictwo sądowe podkreśla, że do przyjęcia niedostatku wystarcza, że środki uprawnionego nie są dostateczne do samodzielnego utrzymania się, nie jest zaś konieczne ustalenie, że uprawniony w ogóle nie ma żadnych środków do utrzymania się; chodzi tu o sytuację, w której osoba uprawniona nie może w pełni zaspokoić swoich usprawiedliwionych potrzeb (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 7 października 1999 r., I CKN 146/98). Uwzględniając powyżej opisaną przykładową sytuację, można się pokusić o twierdzenie, że wsparcie polegające na całkowitym uzależnieniu biznesu żony od swojego, nie stanowi rzeczywistej pomocy, gdy nie idzie za tą inicjatywą wyręczenie żony w dotychczasowych obowiązkach, a po rozwodzie jej firma na skutek odcięcia od głównego kontrahenta – męża –upada i dalej żona nie ma z czego żyć.
Pamiętajmy, że do analogicznego roszczenie w trakcie trwania małżeństwa stosujemy podstawę z przepisu art. 27 k. r. i o., a nie art. 60 k. r. i o.
Mecenas Maryla Mikołajewska