AKZ

Coraz częściej w mediach pojawia się określenie „pokolenie płatków śniegu” w odniesieniu do niskiej odporności psychicznej dzieci i młodzieży.

Jednocześnie przyglądam się z dużą ciekawością młodym ludziom w gabinecie terapeutycznym i widze że dokładnie te same trudne okoliczności rodzinne i szkolne, które na jednych nastolatkach odciskają się tak, że ich na długo przygniatają do ziemi, innych tylko „muskają” na stosunkowo krótki czas zakłócając im codzienne funkcjonowanie.

Mam poczucie że warunkująca tę różnicę odporność psychiczna – rezyliencja – jest kwestią tyleż złożoną co nieoczywistą

 

AR

W dodatku pojęcie to, jest ostatnio przywoływane w różnych kontekstach i wątkach, może warto zatem przyjżeć mu się bliżej?

Sięgając po definicje; Rezyliencja/resilience/odporność psychiczna to proces rozwojowy, wielowątkowy i wieloetapowy. W jego czasie młodzi ludzie nabywają umiejętność korzystania z wewnętrznych i zewnętrznych zasobów, żeby osiągnąć pozytywną adaptację. I to wszystko dzieje się pomimo występujących trudności, przeszkód, kryzysów, niekorzystnych warunków lub trudnych czy nawet traumatycznych wydarzeń które przecież są ważną częścią każdego życia.

 

„Pomimo trudności” ale nie „dzięki nim”, prawda? Bardzo bym nie chciała żybyśmy tu podpisywały się pod ludową prawdą „że co nas nie zabije to nas wzmocni”. Co nas nie zabije to nas sponiewiera i wgniecie w ziemie, a jeżeli będziemy mieć duże zasoby własne, to owszem, być może docelowo wzmocni, ale po drodze poturbuje i osłabi.

 

Tak, pomimo. Jak o tym myślę, to przychodzi mi do głowy takie stwierdzenie: „to nawet lepiej”. Lub powiedzenie: „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Czyli założenie, że wszystko co się dzieje jest po coś i czemuś może służyć, jeśli tylko spojrzymy na to z odpowiedniej perspektywy. Lub damy sobie czas. Lub spróbujemy spojrzeć, można by rzec metaforycznie – przed siebie, w przyszłość; na horyzont, a nie pod nogi.

 

To tak jak z nauką jazdy na nartach, albo na motocyklu; instruktorzy zachęcają żeby patrzeć przed siebie a nie pod nogi, bo jak będziemy patrzeć pod nogi, to się z większym prawdopodobieństwem wywrócimy.

Gdy młodzi ludzie dotknięci np chronicznym stresem środowiskowym nie patrzą na ograniczenia i trudności wynikające z ich sytuacji, tylko „patrzą przed siebie” w kierunku własnych zasobów, to dokonuje się rodzaj czaru, prawda?

 

Tak, widzę to szczególnie wyraźnie u dzieci z rodzin zastępczych z którymi czasem pracuje. Jest spora grupa, która rozwija się nieprawidłowo, cierpi ich zdrowie psychiczne, ma problemy behawioralne itp. A część ma dobre wyniki w nauce, cieszy się dobrym zdrowiem, osiąga sukcesy i jak obserwuję- dobrze radzi sobie w życiu zawodowym. Sięgają po swoje osobiste zasoby, np. pogodny temperament, humor, kreatywność, komunikację wprost. Potrzebujemy uproszczeń i drogowskazów i z pomocą może tutaj przyjść koncepcja „Five Cs”-nazwa pochodzi od pięciu terminów w języku angielskim. Koncepcja ta wskazuje 5 atrybutów pozytywnego rozwoju młodzieży. Są to: 1.kompetencje (umiejętności życiowe), 2. Poczucie własnej wartości (akceptacja siebie), 3. Więzi (pozytywne, dobre, bliskie relacje), 4. Charakter (mówiąc ogólnie, rozwój moralny) i 5. Szacunek (postawy szacunku wobec innych, ale też szacunku do siebie samego). I  wiesz, ja to widzę w gabinecie, jak pracuję z młodzieżą. Wczoraj podczas konsultacji z prawie 18 letnią dziewczyną, usłyszałam: „bo wie Pani, ja myślę, że drugi człowiek jest ważny, nawet bardzo, ale dla siebie to ja jestem najważniejsza”i  potem jeszcze, za jakiś czas, dodała, że dajemy to, co sami mamy”. Pomyślałam sobie wtedy, że warto o tym pamiętać. I podziękowałam jej za to. Jej zaskoczenie było wielkie! Psycholog dziękuje za słowa klienta! A to jest relacja oparta na wzajemności- wzajemnie na siebie wpływamy, oczywiście pamiętając o zasadach etycznych i potrzebnych granicach, które dają  bezpieczeństwo.

 

Te wszystkie zasoby które wymieniasz, można fantastycznie spożytkować przy budowaniu  nowych, dobrych więzi i relacji, które są bardzo ważnym, może tak być że nawet kluczowym czynnikiem chroniącym w każdej trudnej sytuacji. Dobitnie pokazała nam to pandemia, a raczej to, co stało się z nostalatkami po okresie przymusowego zamknięcia.

 

Właśnie, mówiąc o odporności psychicznej nie możemy przegapić znaczenia czynników chroniących. A na drugim końcu skali będą te, które nas osłabiają, powodują, że czujemy, że jesteśmy w kryzysie. I jak to najczęściej bywa, chodzi o pewien bilans i równowagę. Odporność psychiczna może powstać gdy równoważymy i neutralizujemy ryzyko poprzez czynniki ochronne różnego pochodzenia – mogą być indywidualne jak wspomniany pogodny temperament, pozytywne nastawienie na świata i ludzi, rodzinne np. bliskie wspierające relacje lub pozarodzinne – np. wsparcie innych ważnych dla nas ludzi.

Wydawałoby się, że w wyniku nawarstwiających się trudności lub bardzo nikłych zasobów rodziny, w której wzrastamy nasze losy są przesądzone, a jednak w ostatecznym “starciu” może udać się obronić przed niekorzystnym wpływem tych czynników. Parasol ochronny, jak czasami potocznie nazywa się czynniki chroniące, może zdołać zatrzymać negatywny wpływ czynników hamujących rozwój.

 

Procesy resilience nie wymagają powstania ekstremalnych czy traumatycznych sytuacji. Poza tym określenia tego typu niosą za sobą subiektywizm, dla każdego trudność czy wyzwanie może znaczyć coś innego. Istnieje lista, chyba już słynna, 44 najbardziej stresujących w życiu sytuacji (stworzona przez dwóch psychiatrów – Thomasa Holmesa i Richarda Rahe) i odnosząc się do niej możemy zauważyć, że właściwie każdy z nas na jakimś etapie życia narażony będzie na wzmożony stres, równocześnie najprawdopodobniej każdy będzie radził sobie z nim inaczej.

 

Rodzice którzy trafiają do naszych gabinetów w tzw kryzysie okołorozwodowym, często są pełni lęku że rozwód w sposób oczywisty odciśnie się na dzieciach wielką traumą która naznaczy je na całe życie.

 

Tymczasem ile rozwodów tyle sposobów radzenia sobie z nim, zauważyłaś? Oczywiście, nie bez znaczenia będzie fakt jak w praktyce będzie on przebiegał – w jakiej atmosferze, z orzekaniem lub nie o winie współmałżonka oraz jakie wydarzenia w związku go poprzedzają, itp. Dla części z nas będzie to wyzwanie i postrzeganie tego czasu jako trudny moment, który przeminie, dla części traumatyczne doświadczenie.

 

A dla części doświadczenie rozwojowe, które pozwala na nowo przymyśleć swoje życie i potrzeby, oraz przepracować relacje. W tym te najważniejsze; ze sobą samym i ze swoją rodziną generacyjną. Z moich obserwacji gabinetowych wynika, że dzieci rodziców którzy budują sobie właśnie taką definicje rozwodu najmniej boleśnie przechodzą przez proces rozstania dorosłych.

 

No właśnie, bo rozwód to dobry moment do startu w przyszłosć. Obserwując siebie i swój sposób radzenia sobie (także w innych, wcześniejszych, wymagających sytuacjach) jesteśmy w stanie ocenić czy nasze zasoby są wystarczające czy potrzebujemy wsparcia specjalisty, który metaforycznie można rzec, stanie się dodatkowym czynnikiem chroniącym wzmacniającym procesy adaptacyjne i równoważącym ryzyko negatywnych zdarzeń. Z obserwacji w gabinecie widzę jak różnie radzimy sobie z tą sytuacją; jak mocno możemy się różnić na wymiarze odporności psychicznej w ramach pary czy rodziny.

 

Myślę, że ciekawym by tu było przyjrzenie się bliżej sformułowaniu – osoba bardziej odporna psychicznie. Jak byś ją opisała?

 

Prawdopodobnie taka osoba lepiej radzi sobie z relacjami społecznymi, ważna jest dla niej sprawna komunikacja werbalna, ma dobrze rozwinięte umiejętności społeczne, wewnętrzne umiejscowienie kontroli, lepsze panowanie nad impulsami, większą refleksyjność, wysoką samoocenę, szacunek do samego siebie, życzliwe poczucie humoru, umiejętność odraczania gratyfikacji, myślenie o przyszłości (nastawienie prospektywne).

 

Hipotezując, wydaje się, że te umiejętności mogą być stale wzmacniane przez najbliższe otoczenie, co powoduje ich pogłębianie i utrwalanie. Upraszczając – możemy sami wzmacniać psychicznie nasze dzieci budując ich wewnętrzną odporność

 

I to jest ten kawałek szykowania dziecka nad drogę życia, który szczególnie lubię wspierać. Zawrzeć tu można;

– aktywne rozwiązywanie bieżących problemów, szukanie dróg wyjścia zamiast ucieczki przed emocjonalnie zagrażającymi doświadczeniami;

– naukę postrzegania i rozumienia trudnych doświadczeń w sposób konstruktywny, jako szansę aby dowiedzieć się czegoś o sobie, świecie, nauczyć się radzenia w skomplikowanych sytuacjach, wybaczania światu niedoskonałości;

– kształtowanie umiejętności zaskarbiania sobie uwagi najbliższego otoczenia, utrzymywanie tej uwagi;

– wspieranie silną wiarę w sens życia;

-naukę niezależności oraz wspieranie poszukiwania nowych, konstruktywnych doświadczeń;

– kształtowanie dużej kompetencji interpersonalnej.

 

 

 

Pamiętajmy że nasze zachowania determinowane są poprzez: czynniki biologiczne (temperament), społeczne i kulturowe, osobowościowe i sytuacyjne (np czas trwania trudnej sytuacji)

Na część z nich wpływu nie mamy, ale na część mamy, i na tym dobrze jest się skupić.

Zwróćmy na przykład uwagę jakimi ludźmi się otaczamy, z kim i o jakim nastawieniu spotykamy się w pracy, z kim spędzamy czas wolny i jakie tematy wtedy poruszamy, jakie mamy wewnętrzne przekonania, z jakiego wsparcia korzystamy. Czasami wprowadzenie kilku niewielkich zmian – zmiana „atomowych nawyków” może wzmocnić naszą odporność.

Patrzmy przed siebie, a nie pod nogi!

 

Jak w tym innym powiedzeniu – „bój się i rób” Bo to ok, że boisz się nowego, że boisz się zmian. Ale działanie wyzwala odwagę. A nowe staje się oswojone.

Rozmowa ukazała się w internetowym wydaniu Wysokich Obcasów

AKZ – Anna Klaus – Zielińska

AR – dr Anna Rustecka