Mio to za mało

AKZ

Zacznijmy od miejsca w którym kończyła się większość bajek znanych z dzieciństwa; „i żyli długo i szczęśliwie“. Nasza kultura bezlitośnie i ustawicznie karmi nas opowiescią o Wielkiej Miłości. Koniecznie jedynej i na całe życie. Takiej, ktora wszystko wybacza, i dla której warto cierpieć.

Miłości, która dla większości z nas jest warunkiem koniecznym i wystarczającym do wzięcia ślubu.

MD

A zderzenie miłości znanej z filmów i literatury z rzeczywistością bywa bolesne – nie dlatego, że “życie to nie bajka”, albo “życie musi ciężkie”, ale dlatego, że karmi się nas jedynie niewielkim fragmentem prawdy o relacjach. I to, umówmy się, mocno uproszczonym i życzeniowym.

Miłość może  i powinna być romantyczna ale musi być też praktyczna i dawac odpowiedz na nasze podstawowo potrzeby. 

 

AKZ

Slyszę zwykle od swoich klientek, że już przed ślubem coś mocno zgrzytało, np partner potrafił zachowywać się grubiańsko albo agresywnie po alkoholu, ale one przyjęły,że po ślubie napewno się zmieni.

Więc może powiedzmy to tutaj głośno – nie zmieni się ani po ślubie, ani po urodzeniu dziecka.

Często przypisujemy samemu aktowi małżeństwa właściwości niemal magiczne – ma nadać sens naszemu życiu, spełnić nasze marzenia, spowodować że będziemy się czuły wartościowe i bezpieczne.

Dlatego też najczęściej zapominamy zarówno przed zawarciem małżeństwa jak i w jego trakcie, o zabezpieczeniu swoich potrzeb i praw. Karmimy się wizją wielkiejmiłości w białym welonie, a wszystko inne w naszym poczuciu jakoś samo się ułoży. Przecież się tak kochamy.

Myślę że bardzo warto by było więcej mówic, o tym, że sama miłość nie wystarcza do dobrego bycia w relacji, i że małżeństwo jest tak naprawdę rodzajem umowy.

 

MD

Tak, małżeństwo to umowa, której warunków de facto nie znamy. Nikt nas nie uczy na czym polega związek, jakie mamy prawa i obowiązki, a przede wszystkim jakie konsekwencje ma jej zawarcie. O konsekwencjach boleśnie dowiadujemy się najczęściej dopiero przy okazji rozwodu.

 

AKZ

I w małżenstwie – jak przy zawieraniu każdej umowy – zwłaszcza tej długoletniej, musimy jak najlepiej zadbać o swoje interesy.

Rzeczywistość jest jednak taka, że najczęściej chowamy swoje potrzeby do kieszeni myśląc, że rozmowa o pieniądzach nie jest romantyczna i może zepsuć nastrój…Podobnie zresztą postępujemy jesli chodzi o inne kluczowe dla naszego małżeństwa kwestie; role w rodzinie, kontakty z naszymi rodzinami pochodzenia, preferowane podejścia do wychowania dzieci. Poprostu na te tematy przed ślubem najczęściej nie rozmawiamy.

Ale myślę że najwięcej nierozmawiamy o pieniądzach.

 

MD

Ciekawe, że przy okazji rozwodu jesteśmy natomiast zachęcani przez wszystkich życzliwych do “walki o swoje” przede wszystkim na poziomie finansowym i wtedy jest  to normalne i społeczne akceptowalne.

Natomiast rozmowa o pieniądzach, obowiązkach, scenariuszach na złe czasy przed ślubem robi z nas egoistów i pasibrzuchów, zaś intercyza jest synonimem wyrachowania. Czy na pewno?

Czy uczciwa rozmowa o potrzebach i możliwościach finansowych małżonków, i sposobach rozwiązywania tych spraw na przyszłość  nie jest aktem miłości i szacunku? 

Spychanie własnych potrzeb w imię wyższego dobra jakim jest małżeństwo, zgodnie z zasadą, że dla rodziny trzeba się poświecić, czyni z nas ofiarę. Nikt  będący w pozycji ofiary i cierpiętnika  nie będzie wnosił do rodziny radości i czułości. 

Czy rodzina to obowiązek? Tak. Czy wymaga abyśmy zrezygnowali z bycia sobą? Nie.

 

 

AKZ

Ta rezygnacja z bycia sobą, a nawet więcej – złorzenie siebie na ołtarzu rodziny, gdzieś między wiecznie niezaspokajalnymi potrzebami dzieci a chęcią zadowolenia męża, większości z nas wpisuje się w bycie żoną. Dlatego w „prezencie“ do bycia tą żoną często dostajemy depresje i frustracje.

Tymczasem – znowu powiedzmy to głośno – małżeństwo jest przecież umową o równości.

 

MD

Ja bym powiedziała, że zawierając małżeństwo dopuszczamy się najczęściej oświadczenia nieprawdy. Zgodnie z przysięgą:

„Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię wybranka np. Krzysztofem) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.”

Tymczasem tych praw i obowiązków najczęściej nie jesteśmy świadome…

 

AKZ

Ale też zobacz, ze nikt nas tego nie uczy. To jeden z paradoksów naszej kultury która cały czas kultywuje model edukacji mało przystający do naszych rzeczywistych potrzeb. Powiedzmy więc może sobie co tak naprawdę w trakcie tych wymarzonych ślubów sobie przyrzekamy?

MD

Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli.

Warto,by zanim staniemy na ślubnym kobiercu zastanowić się co oznacza dla nas „równe prawa i obowiązki“.

Równe czyli takie same? Czy równym podziałem obowiązku jest ustalenie, że jeden z małżonków  zajmuje się pracą zarobkową z drugi poświęca się obowiązkom domowym? 

To co widzę w postępowaniach sądowych to brak ustalenia warunków małżeństwa. To prowadzi do poczucia krzywdy, a stąd  już prosta droga do obwiniania. 

Na przykład; czy jeśli ja płace za kredyt  1.500 zł. To czy druga strona powinna płacić 1.500 za rachunki i nie domowe wydatki? Wydaje się to logiczne i bardzo sprawiedliwe. 

To typowa pułapka myślowa, która wykorzystuje pojęcie równości, bo jeśli ja zarabiam 5.000 zł to 1.500 znaczy dla mnie zupełnie co innego niż dla małżonka który zarabia 25.000 zł. Gdzie jest zatem równość? Jak znaleść tą magiczną sprawiedliwość aby nikt nie czuł się wykorzystany?

 

AKZ

Podobne pytania rodzą się gdy któreś z nas dostanie spadek, albo jest kwestia wyremontowania za pieniądze jednego z małżonków mieszkania które jest własnością drugiego.

Jak to dobrze dla nas obydwojga rozwiązać? Dobrze nie tylko na tu i teraz dla naszej rodziny, ale też dla kazdego z nas jeśli się rozstaniemy? Spisać umowę notarialną? Gromadzić faktury?

Ja mam poczucie że notariusz i faktury to dbanie o siebie w związku.

A jeżeli w głowie pojawi się myśl, że to nieromantyczne, to spytajmy same siebie, czy w sytuacji w której za jakiś czas będziemy się być może rozstawać, romantycznym będzie zostać bez zabezpieczenia fiannsowego i wyjść z domu tylko z torebką i płaszczem?

 

MD

Pytania się mnożą, i nie ma jednego dobrego modelu rozwiązań – dobry jest zawsze ten model, na który małżonkowie się godzą i którego konsekwencje będą chcieli wziąć. 

Prawda natomiast jest taka, i widzę to w swojej kancelarii – że  jeśli przed  ślubem zajmujemy się jedynie dekoracjami i kwestią weselnych przystawek, to nieodbyte trudne rozmowy wracają do nas z wielką mocą i rozsadzają nam związek od środka.

Myślę,że w każdym wedding plenerze powinien się znaleźć punkt – wizyta u prawnika, aby wiedzieć jakie mamy prawa i jakie obowiązki na siebie przyjmujemy.

 

AKZ

Tak. Jak również czas na dyskusje o tym gdzie bedziemy mieszkac, kto i w jakiej częsci za to bedzie placil, jak bedziemy dysponowac pieniedzmi i w jaki sposob chcemy pielęgnować relacje ze swoimi rodzinami pochodzenia.

Dobrze by tez było, zanim zaczną się przedslubne napiecia, popracowac nad strategiami radzenia sobie z konfliktami które stanowia nieodlaczną cześć każdego, takze bardzo dobrego zwiazku.

 

Bo sama miłość to za mało.

Artykuł pojawił się na łamach Wysokich Obcasów